Finał widziany okiem wolontariusza!

Wszyscy moi znajomi dobrze wiedzą jak się cieszę z pobytu w Brazylii. Życie prawie każdego dnia przynosi coś nowego, a przez ostatnie półtora tygodnia wreszcie udało się mi i nam wszystkim wolontariuszom złapać lepszy kontakt i tak od meczu Kolumbii z Urugwajem zaczęły się tworzyć jakieś mniejsze przyjaźnie, zaczeliśmy razem spędzać czas “po pracy”, wreszcie co najważniejsze – razem imprezować. Czas do meczu finałowego pędził jak szalony, dość powiedzieć, że przez natłok zajęć nie było mnie w domu 3 dni, no bo kto odmówi sobie wspólnego wieczornego wyjścia na Ipanemę, czy tego, żeby po finale zostać w centrum wolontariuszy na kulturalne spotkanie z darmowym alkoholem i jedzenem? Otóż to moi drodzy, nie odpuści tego nikt! I chociaż dzisiaj z domu nie ruszyłem się ani na krok, w zasadzie to cieszę się, że udało mi się wstać z łóżka, to 15 lipca 2014 roku też przejdzie do mojej historii pobytu w Rio de Janeiro. Cała nie przespana noc i “pobudka” porannymi 3 godzinnymi wymiotami przyszła niespodziewanie. Chyba po prostu się starzeję… a niby jutro z samego rana miałem rozpocząć swoją wielką podróż, która chwilę wytchnienia da mi dopiero w Bogocie.

Chyba każdy z was się zastanawia mniej lub bardziej jakie to uczucie zobaczyć ten upragniony finał Mistrzostw Świata, i to w dodatku w największej i najbardziej rozpoznawalnej świątyni futbolu jaką jest Maracanã? Odpowiedź jest trudna, po obejrzeniu poprzednich 6 gier, zacząłem to brać już jako pewnik i dopóki moje życie jest jak sen, z którego nie mam zamiaru się szybko budzić, dopóty ciężko mi nawet zrozumieć co się dzieje dookoła mnie.

WP_20140713_009WP_20140713_011

Continue reading